Chwilę mnie tu nie było. Wracam po kilku dniach i – bzu zatrzęsienie. Co roku niby tak samo i co roku – człowiek w nowym zachwycie.
Aż chciałoby się, jak w słynnym wierszu Tuwima pt. „Rwanie bzu”, głowę w te bzy – „na stracenie, w szalejące więzienie, w zapach, w perły i dreszcze!”
Lektykarską zdobią lilaki w różnych odcieniach, co kawałek, na całej jej długości. Wydawałoby się, że te stare, zwykle nie przycinane krzewy, już nie urodzą kwietnych kiści tak obficie, jak poprzedniej wiosny. Siła natury jest jednak wielka. Bo oto znów, jak u poety, „liści tam rwetes, olśnienie, kwiecia – gąszcz, zatrzęsienie”. I bzowo, bzowo, bzowo wszędzie…
Brak odpowiedzi