Od kata do lektyki

Starsza siostra ulicy, przy której mieszkam: Lektykarska na gdańskiej Starówce. Niezbyt urodziwa, choć ma Salon Piękności, etno-butik i sklep z biżuterią bursztynową. Za to z ciekawą historią – skrywa mroczne tajemnice, sięgające czasów Średniowiecza.

Obiecałam zrobić ten skok w bok do Gdańska, nie podejrzewając, że „bok” będzie tak bardzo właściwym słowem dla jej opisu. Bo Lektykarska wydaje się być boczną uliczką nie tylko z powodu lokalizacji, ale też z racji swej niechlubnej przeszłości. Łączy dwie słynne ulice: Długą i Piwną, nie bez przyczyny chowając się za ich zabytkowymi, wystawnymi fasadami.

O jej historycznym charakterze świadczą jedynie mury przyległych kamienic i brukowana nawierzchnia. Za to w archiwach wymieniana jest jako 9. w kolejności, najstarsza ulica Gdańska. Wzmiankowana już w 1347 r., tyle że jej pierwsza nazwa nie miała  nic wspólnego z obecną: Platea Bremensium – ulica Bremeńska. Przypuszcza się, że jej mieszkańcy mogli pochodzić z Bremy, portowego jak Gdańsk, hanzeatyckiego miasta. W 1357 r. pojawia się tu… kat czy raczej instytucja kata i uliczka, stosownie do tej ponurej profesji, zmienia swą nazwę na Platea Bedellina/ Büttelgasse – co jest tłumaczone jako Pachołów lub Katowska, od mistrza małodobrego (tak określano kata) i jego pomocników, którzy zajmowali tzw. Dwór Pachołów (Büttelhof). Kat zamieszkiwał ulicę aż do 1484 r., kiedy to jego siedziba została przeniesiona, nazwa ulicy jednak pozostała. Została zmieniona na Lektykarską dopiero w połowie XVIII wieku i – w przeciwieństwie do niejasnego pochodzenia swojej warszawskiej odpowiedniczki – rzeczywiście pochodziła od lektyk, które były wówczas  modnym i popularnym środkiem transportu, a której  źródeł (jak stoi w gdańskich annałach) doszukiwano się w Lipsku. Możliwe nawet, że przy ulicy znajdowały się warsztaty lektykarskie.

Dziś po nich nie ma śladu. Chyba że za nawiązanie do lektyk uznać stacjonujące na rogu hulajnogi elektryczne, obecnie najmodniejszy środek lokomocji.

Podobnie jak nigdzie na tej krótkiej uliczce nie znajdzie się choćby tabliczki informującej o jej katowskiej przeszłości. Humorystycznie rzecz ujmując, coś wstydliwego nadal tu wisi w powietrzu i – na murach kamienic: tabliczki ze strzałką wskazują miejskie szalety, w najbliższej okolicy bodaj jedyne, schowane w podwórzu za ceglanym murem, mniej więcej pośrodku Lektykarskiej. Sposób umieszczenia napisów zdaje się sugerować – jak komuś śpieszno do WC, na hulajnodze będzie szybciej.

A żeby odczynić posępność miejsca, naznaczonego katowską przeszłością, warto wzrok skierować na niewielki, zielony skwer znajdujący się po drugiej stronie i usiąść przy stoliku pizzerii, do której główne wejście znajduje się już jednak na ulicy Piwnej.

Tagi:

Brak odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

91 − 85 =

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.