Wszystkie bzy na mojej ulicy tracą już swą dziewiczą moc, rdzewieją im płatki, a bez pod moim oknem dopiero rozkwita. Przetkany światłem podwórkowego reflektora, zroszony deszczem – każe mi zatrzymać się w zachwycie, kiedy idę wyrzucić śmieci. Niczym różdżka z zaczarowanego ogrodu sprawia, że stoję oniemiała. Odkładam worek, wyjmuję telefon, robię zdjęcie. Mruga do mnie porozumiewawczo i omiata obłędnym zapachem. Układa się w bukiet. Nagradza za trudny dzień.
Brak odpowiedzi