NAJNOWSZE
Żywa czy sztuczna?
Rok temu dylemat rozwiązał się sam. Rok temu o tej porze było tak (co odnotowałam, mając przy tym głupią[…]
A co my tu mamy?
Ze skrzynki pocztowej wyjęłam „Trzy puszki bobu”. Czuję się tak, jakbym dostała prezent pod choinkę od… no, właśnie, ten[…]
Żoliborskie klimaty
Nie całkiem zginęły małe sklepiki z żoliborskich ulic. Wysokie czynsze wypchnęły ich właścicieli z placu Wilsona dalej, w miejsca[…]
Uśmiechnij się!
Jeśli tak, jak Kubuś Puchatek, zapytacie:– Jaki dziś dzień? – odpowiem, tak jak Kubuś Puchatek Prosiaczkowi:– To mój ulubiony[…]
Od czapy
Nie, nie, nic z tych spraw, którymi żyją media od rana do wieczora. Którymi żyły wczoraj i będą żyć[…]
Pierwszy…
…śnieg. Pojawia się zwykle wcześniejszą lub późniejszą jesienią, więc nie powinien ani dziwić ani zaskakiwać. A dziwi i zaskakuje[…]
O MNIE
„Dziennikarka – z zawodu i charakteru.
Dziennikarstwo mam we krwi,
z dziennikarstwa się nie wyrasta,
a emerytura – na której formalnie jestem (nie cierpię słowa: emerytura!) – to tylko kolejny próg, za którym otwierają się następne drzwi, nowe możliwości i nowe formy zapisywania świata.
Na przykład BLOG.”
TU ZASZŁA ZMIANA
„Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia” – pamiętacie ten tytuł opowiadania Marii Dąbrowskiej, w którym opisała, jak przez lata zmieniał się widok z okna jej mieszkania?
Pisarka mieszkała w warszawskiej kamienicy Kondrackiego przy Polnej 40, ale widok z okna pozwalał ujrzeć także ulicę Jaworzyńską. Zaimponowała mi już w szkole niezwykłą zdolnością obserwacji najbliższego otoczenia, reporterskiego zapisu przemian w życiu swojego kraju, widziane przez pryzmat losów sąsiadów, spraw dziejących się tuż obok, na własnym podwórku. Odbywanie podróży do Polski i świata via okno jednego mieszkania – przyznacie, rzadka umiejętność. I wielka inspiracja.
Gdyby żyła w dzisiejszych czasach, pewnie pisałaby swoje „Dzienniki” na jakimś portalu internetowym. Może prowadziłaby swój blog?
Nie śmiem nawet porównywać się do autorki arcydzieła „Noce i dnie” – jest dla mnie wzorem niedościgłym. Ale idę jej śladem.
Blog „Moja ulica” jest zapisem życia ulicy, przy której mieszkam, zapisem jej historii, miejsc i ludzi. „Moja ulica” to nie tylko Lektykarska, to ulice sąsiednie, to cała dzielnica. To mój wielki mały Kosmos. Który opuszczam. I do którego wracam. I przez który opisuję swoje własne życie.
SKĄD TA NAZWA?
Marymont Kaskada. Tak się nazywa moja dzielnica. Uwielbiam tę nazwę, bo nawet bez wiedzy o jej pochodzeniu działa na wyobraźnię. Jest źródłem wielu inspiracji. Mieszkający dwie ulice wyżej ode mnie I Kowboj RP np. uwłaszczył ją sobie co nieco, umieszczając na tabliczce przymocowanej do parkanu swojej posiadłości napis: Mary Mont. Dowcipnie, ale w kompletnym oderwaniu od (historycznie udokumentowanego) praźródła. Obecna nazwa wzięła się z połączenia Marymontu (spolszczona francuska Marie Mont czyli Góra Marii) z Kaskadą, zabytkowym zespołem pałacowo-parkowym, tarasowo schodzącym w kierunku Wisły. Czytaj więcej