Smutny poniedziałek

#wyboryprezydenckie2020

Na mojej ulicy niby wszystko tak samo: domy stoją jak dawniej, przejeżdżają auta, idą ludzie, rosną drzewa i trawy, nad nimi parne lipcowe niebo. A jednak ten dzień jest inny niż jeszcze wczoraj, gdy zasypialiśmy z nadzieją, że poranek przyniesie lepsze wiadomości. Nie przyniósł. Nadzieje na nowe otwarcie musimy prolongować na następne trzy, może pięć lat.

Czy da się zszyć postęp z zacofaniem, rozsądek z emocjami, otwarcie i tolerancję z ksenofobią i nienawiścią? Nie mówcie mi o odbudowie Wspólnoty, dopóty nie zaprzestaniecie procederu wieloletniego kopania rowów między nami. A nie zaprzestaliście. Nie mówcie o podaniu sobie ręki ponad podziałami, dopóki będzie chodziło jedynie o gest zwycięzcy w świetle reflektorów. Bez pokrycia w prawdziwym działaniu.

Obudziłam się w starej Polsce, z tymi samymi podziałami, niemal równo przez pół, z tymi samymi kompleksami i pretensjami zaściankowego państwa, które położyło na stół wszystko, co się dało, żeby wygrać reelekcję swojego prezydenta: personalną i finansową pomoc rządu, całą machinę propagandową zawłaszczonej przez siebie telewizji, dawniej zwanej publiczną i wreszcie wsparcie kleru. Poszli murem, va banque, bezczelnie, bez skrupułów. Nie mogło się nie udać. Andrzej Duda musiał być tego pewien, skoro święcił triumf już po ogłoszeniu pierwszych, szacunkowych wyników.

Choć tak niewiele brakowało, aby to Rafał Trzaskowski objął najwyższy urząd. W tak krótkim czasie, w tak nierównej walce, porwał za sobą tak liczne tłumy. Głównie ludzi młodych i w średnim wieku, głównie wykształconych i głównie w miastach. Sprawił, że ocknęło się społeczeństwo obywatelskie, patrzące w przyszłość, a nie – grzebiące się w starych ranach i konserwie. To fenomen dający nadzieję, że na tych wyborach nie skończy się chęć zmiany. Nie wiadomo tylko, czy za 3-5 lat jakakolwiek zmiana będzie możliwa.

Dostałam dziś sms-a od dalekiego kuzyna. Bliżej mu było kiedyś do Dudy niż Komorowskiego, teraz w I turze głosował na Hołownię. Nie wiem, na kogo oddał głos w II turze, nie odpowiedział na pytanie, obstawiam więc, że na Dudę. „Ciekawe – zauważa – że Trzaskowski wygrał w województwach dawnego Zaboru pruskiego, a Duda wygrał w Galicji Zaboru austriackiego i w Kongresówce Zaboru Rosyjskiego.” Ciekawe.

Ciekawe, pytam, dlaczego połowa zwolenników Szymona Hołowni, który podczas swojej kampanii wyborczej nie pozostawił na rządzie PiS i jego urzędującym prezydencie suchej nitki – dlaczego mimo to aż połowa oddała swój głos właśnie na niego? „Gdyby PO nie podmieniło Trzaskowskiego za Kidawę-Błońską, to w II turze byłby Szymon. Wygrałby z Dudą na 100 proc. i dzisiaj byłby nowym Prezydentem RP” – odpowiada mi kuzyn. Gdyby babcia miała wąsy…

Panie Szymonie i reszto rozproszonej opozycji – dlaczego przed II turą przestało Wam zależeć na Polsce, dlaczego nie daliście wyraźnego sygnału do zwarcia szeregów i murem nie poparliście Trzaskowskiego? To też nie był mój kandydat. Ale tu chodziło o coś więcej niż fochy przegranych. Tu chodziło o zmianę epokową, cywilizacyjną, sami o tym gadaliście jeszcze chwilę temu. I pewnie za chwilę wszyscy boleśnie się o tym przekonamy.

Nasi wyborcy to nie klocki do przestawiania, mówiłeś panie Szymonie, nie można wolnych ludzi traktować instrumentalnie. Taki był z pana delikatesik. Jak pokazuje przykład Jarosława Kaczyńskiego i spółki, której właśnie daliście przyzwolenie na dokończenie dzieła zniszczenia waszej ukochanej Ojczyzny, w polityce na delikatność nie ma miejsca.

Chcieliście dać: cała naprzód, a daliście: cała wstecz. Historia i Wasze dzieci Was z tego rozliczą.

Wiem, brzmię patetycznie, ale chwila jest historyczna i w takiej chwili nie umiem inaczej. Nie płacz, Olka, piszą mi, a ja dopisuję dalszy ciąg: „…bo tu miejsca brak na twe babskie łzy./ Po ulicy miłość hula wiatr/ wśród rozbitych szyb/patrz poeci śliczni prawdy sens roztrwonili w grach/ w półlitrówkach pustych S.O.S wysyłają w świat…” Nie sądziłam, że ta kultowa piosenka zespołu Perfect z 1981 roku może być tak aktualna w poniedziałek, 13 lipca 2020 r. i tak trafnie wyrazić ból polskiej duszy. Notabene, marzenie sprawujących władzę – sprawować też rządy polską duszą. Niedoczekanie.

Ps. Rys. Marek Raczkowski

Tagi:

Brak odpowiedzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 + 1 =

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.