Żywa czy sztuczna?

Żywa czy sztuczna?

Rok temu dylemat rozwiązał się sam. Rok temu o tej porze było tak (co odnotowałam, mając przy tym głupią minę…
Poczytaj o tym
A co my tu mamy?

A co my tu mamy?

Ze skrzynki pocztowej wyjęłam „Trzy puszki bobu”. Czuję się tak, jakbym dostała prezent pod choinkę od… no, właśnie, ten Mikołaj…
Poczytaj o tym
Żoliborskie klimaty

Żoliborskie klimaty

Nie całkiem zginęły małe sklepiki z żoliborskich ulic. Wysokie czynsze wypchnęły ich właścicieli z placu Wilsona dalej, w miejsca mniej…
Poczytaj o tym
Uśmiechnij się!

Uśmiechnij się!

Jeśli tak, jak Kubuś Puchatek, zapytacie:– Jaki dziś dzień? – odpowiem, tak jak Kubuś Puchatek Prosiaczkowi:– To mój ulubiony dzień….
Poczytaj o tym
Od czapy

Od czapy

Nie, nie, nic z tych spraw, którymi żyją media od rana do wieczora. Którymi żyły wczoraj i będą żyć jutro…
Poczytaj o tym
Pierwszy…

Pierwszy…

…śnieg. Pojawia się zwykle wcześniejszą lub późniejszą jesienią, więc nie powinien ani dziwić ani zaskakiwać. A dziwi i zaskakuje każdego…
Poczytaj o tym
Wierszyk powyborczy

Wierszyk powyborczy

Tej jesieni dominuje kolor rudy Czyste staje się powietrze Kolorowe liście Swobodnie fruwają na wietrze Tej jesieni Przybywa nam przestrzeni…
Poczytaj o tym
Wakacyjne powroty

Wakacyjne powroty

Pierwszy spacer na „starych śmieciach”, pies jak szalony wwąchuje się w stare-nowe zapachy, a mnie dopada refleksja, że ten nasz…
Poczytaj o tym
Król fałszerzy

Król fałszerzy

Odwiedziłam dziś Zdzisława Nęckę, ksywa „Matejko” – bohatera książki Magdy Omilianowicz pt. „Fałszerz. Historia największego polskiego oszusta” – w jego…
Poczytaj o tym
(Nie)pamięć

(Nie)pamięć

Sierpień w stolicy to czczenie na wiele sposobów rocznicy Powstania Warszawskiego. Zostawiamy na boku historyczne rozważania i spory na temat…
Poczytaj o tym
NAJNOWSZE

Żywa czy sztuczna?

Rok temu dylemat rozwiązał się sam. Rok temu o tej porze było tak (co odnotowałam, mając przy tym głupią[…]

A co my tu mamy?

Ze skrzynki pocztowej wyjęłam „Trzy puszki bobu”. Czuję się tak, jakbym dostała prezent pod choinkę od… no, właśnie, ten[…]

Żoliborskie klimaty

Nie całkiem zginęły małe sklepiki z żoliborskich ulic. Wysokie czynsze wypchnęły ich właścicieli z placu Wilsona dalej, w miejsca[…]

Uśmiechnij się!

Jeśli tak, jak Kubuś Puchatek, zapytacie:– Jaki dziś dzień? – odpowiem, tak jak Kubuś Puchatek Prosiaczkowi:– To mój ulubiony[…]

Od czapy

Nie, nie, nic z tych spraw, którymi żyją media od rana do wieczora. Którymi żyły wczoraj i będą żyć[…]

Pierwszy…

…śnieg. Pojawia się zwykle wcześniejszą lub późniejszą jesienią, więc nie powinien ani dziwić ani zaskakiwać. A dziwi i zaskakuje[…]

O MNIE

„Dziennikarka – z zawodu i charakteru.
Dziennikarstwo mam we krwi,
z dziennikarstwa się nie wyrasta,
a emerytura – na której formalnie jestem (nie cierpię słowa: emerytura!) – to tylko kolejny próg, za którym otwierają się następne drzwi, nowe możliwości i nowe formy zapisywania świata.
Na przykład BLOG.”

TU ZASZŁA ZMIANA

„Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia” – pamiętacie ten tytuł opowiadania Marii Dąbrowskiej, w którym opisała,  jak przez lata zmieniał się widok z okna jej mieszkania?

Pisarka mieszkała w warszawskiej kamienicy Kondrackiego przy Polnej 40, ale widok z okna pozwalał ujrzeć także ulicę Jaworzyńską. Zaimponowała mi już w szkole niezwykłą zdolnością obserwacji najbliższego otoczenia, reporterskiego zapisu przemian w życiu swojego kraju, widziane przez pryzmat losów sąsiadów, spraw dziejących się tuż obok, na własnym podwórku. Odbywanie podróży do Polski i świata via okno jednego mieszkania – przyznacie, rzadka umiejętność. I wielka inspiracja.

Gdyby żyła w dzisiejszych czasach, pewnie pisałaby swoje „Dzienniki” na jakimś portalu internetowym. Może prowadziłaby swój blog?

Nie śmiem nawet porównywać się do autorki arcydzieła „Noce i dnie” – jest dla mnie wzorem niedościgłym. Ale idę jej śladem.

Blog „Moja ulica” jest zapisem życia ulicy, przy której mieszkam, zapisem jej historii, miejsc i ludzi. „Moja ulica” to nie tylko Lektykarska, to ulice sąsiednie, to cała dzielnica. To mój wielki mały Kosmos. Który opuszczam. I do którego wracam. I przez który opisuję swoje własne życie.

SKĄD TA NAZWA?

Marymont Kaskada. Tak się nazywa moja dzielnica. Uwielbiam tę nazwę, bo nawet bez wiedzy o jej pochodzeniu działa na wyobraźnię. Jest źródłem wielu inspiracji. Mieszkający dwie ulice wyżej ode mnie I Kowboj RP np. uwłaszczył ją sobie co nieco, umieszczając  na tabliczce przymocowanej do parkanu swojej posiadłości napis: Mary Mont. Dowcipnie, ale w kompletnym oderwaniu od (historycznie udokumentowanego) praźródła. Obecna nazwa wzięła się z  połączenia Marymontu (spolszczona francuska Marie Mont czyli Góra Marii) z Kaskadą, zabytkowym zespołem pałacowo-parkowym, tarasowo schodzącym w kierunku Wisły. Czytaj więcej